Kuratorka Anna Szyjkowska-Piotrowska
Jest to malarstwo, którego gest obserwujemy przed naszymi oczami. Takie, w którym pędzlami są sami artyści – ich twarze, ich sylwetki, ich wygłupy, śmiech, zawstydzenie, zamyślenie, zmiany. Płótnem trochę jest film i klisza, a trochę – nieco większe trochę – życie. Krytykuje się tu wszystko, ale też nic, gdyż rzeczy, ludzie i zdarzenia wyzbywają się swojego ciężaru i lewitują w próżni jak dmuchane zwierzątka z Najazdu natrętnych zwierzątek. Widzimy jak przez szkło powiększające natarczywość rzeczywistości, jej plastik, jej kicz, jej miejsca stapiania się z komputerową grą, iluzją, smutkiem filmu porno. Ale też pojawiają się momenty epickie jak w Tratwie meduzy, niepokojąca i uwodzicielska atmosfera – tęsknoty, które przemawiają i dotykają, łapią nas w swój obszar jak wydłużający się cień. Różnica między wnętrzem i zewnętrzem staje się różnicą światła i mroku. Wchodzimy w nowy poziom światło-cienia.